piątek, 9 marca 2012

Porządki i ład

Otóż, nie jest całkiem tak, że od razu tej wiosny dostałam takiego powera, ale jeeezu, ileż można się smucić bez powodu. Okej, wiele ludzi tak robi, nie dziwię się im, nie oskarżam i osądzam, ale naprawdę, w zdrowym ciele, zdrowy duch, i ruch tu dużo robi. Im szybciej płynie krew, tym mam większy uśmiech na twarzy. no i większe zakwasy, ale to już inna bajka. Czasami fajnie jest porobić brzuszki, odrobinę się porozciągać i powygłupiać. No i w ogóle miło jest, gdy jest miło.

Ta wiosna może nie przyniesie zmian, jakiś znaczących, ale jednak coś się we mnie zmieniło. Coś, co pozwala się odrobinę odizolować, tylko po to, by mieć tą świadomość. Coś, co pozwala mi zaakceptować rzeczy i osoby, których nie mogłam znieść, ba, nawet polubiłam dżem wiśniowy. Ojezuchrysteimaryjo! Nawet nie mam pojęcia co się ze mną dzieje, ale dobrze mi z tym.

Lubię, gdy w moim pokoju jest porządek. To oznaka dobrego humoru i spokoju. Tak, jakbym miała wszystko pod kontrolą. I chyba tak jest. Wiem, gdzie co leży, wiem, gdzie są moje ulubione ołówki (w kubku z Wilczego Szańca), wiem też, gdzie są moje książki (na półce, poupychane jak się da), wiem, gdzie mogę znaleźć ulubioną bluzkę (górna szafka, lewo), wiem, gdzie mam frotki do włosów (kasetka z mazidłami), wiem, gdzie się podziewają nożyczki (pudełko, to po prawej). Wiem, gdzie mogę usiąść, by spokojnie wypić kubek herbaty (mój ulubiony, z ślicznymi kwiatkami, takimi polnymi) i pooglądać House'a (ulubiony i jedyny serial, jaki oglądam, od kiedy nie mam sprawnego telewizora w pokoju i nie oglądam "Wzoru"). Po prostu porządek w pokoju sam w sobie nastraja mnie pozytywnie.

Nie poszłam dziś do szkoły. Powód? Otóż ponoć jadę do lekarza. Musi mi wypisać receptę na Zyrtec/Zenaro/Telfexo, bo coś już zaczyna pylić, a ja mam ciągle katar. I plecy mnie bardzo bolą, więc tą kwestię chyba też wypadałoby poruszyć. No w końcu zapowiedziałam, że jak mnie mama do lekarza nie zabierze, to wsiądę na rower i sama pojadę.

Zapowiada się weekend pod znakiem siedzenia w domu i jak mi to odpowiada. Dawno nie spędziłam go u siebie, więc tym bardziej mi to na rękę. Chociaż, gdy pomyślę  sobie o sprawdzianie z fizyki, o kartkówkach z angielskiego i o pracy na zajęcia artystyczne (o Michale Aniole), to nie wiem, czy śmiać się, czy płakać.
Aha, no i sprawdzian z polskiego poprawić.



Jo, już nie marudzę, bo zaczęłam pisać o szkole, a to z grubsza nudny temat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz